wtorek, 8 marca 2011

29 Gameweek Premier League

Największym przeciwnikiem Arsenalu w walce o tytuł jest ... Arsenal. Do takiego wniosku, smutnego dla kibiców tego klubu, doszedłem, oglądając mecz Kanonierów z Sunderlandem. Było blisko, mógł arbiter podyktować rzut karny, mógł asystent nie unosić chorągiewki. Tylko że zabrakło tych szczegółów. Jednak klasowa drużyna, a za taką uważa się Arsenal, powinna wygrywać takie mecze nawet wbrew decyzjom arbitra. Chodziło przecież o postawienie kropki nad i, pewną pieczątkę na dziele utkanym z przewagi nad rywalem w elementach czysto piłkarskich. Jak pomyślę ile punktów stracili Kanonierzy w takich właśnie meczach, kiedy brakowało im malutkich detali do pokonania rywala, to dziwię się, że nikt nie chce, albo nie może zareagować. W końcu tu nie chodzi o umiejętności, a o doświadczenie. Tego brakuje drużynie. Jej piłkarze po prostu nie wiedzą, jak sobie radzić z niektórymi sytuacjami na boisku. Brakuje jednego, może dwóch doświadczonych piłkarzy, którzy uspokoją swoich kolegów, pokażą jak się zachować w niektórych momentach. Takiego małego szczegółu brakuje Arsenalowi do dominacji nad resztą ligi.

Resztą ligi, która jest słaba. Manchester United pokazuje wyraźnie, że brakuje mu piłkarzy decydujących jedną akcją z niczego o wyniku meczu. Owszem, tam są dobrzy zawodnicy, ale jednak nie mający takiej umiejętności. Widać to było w mecz z Liverpoolem. Gospodarze nie tylko wygrali, oni po prostu zjedli rywala bez przystawek. Kontuzje, bo na środku obrony grał czwarty i piąty stoper? Nie do końca, bo Czerwone Diabły odstawały głównie w pomocy. Brakowało pomocnika, który jednym podaniem mógłby wykreować szansę kolegom. Nie było także szybkości na skrzydłach, a gra napastników daleka była od przyzwoitości. Liverpool się może za to cieszyć. Nawet Jamie Carragher, który powinien zobaczyć czerwoną kartkę. Za rok mogą walczyć o tytuł.

Chelsea, Manchester City? Pierwsi się chyba pomału budzą ze snu zimowego kosztującego ich mistrzostwo. Nie wierzę już w możliwość dogonienia pierwszego miejsca w tabeli. Za duże straty, rosnący drugi Szewczenko w zespole, coś się po prostu kończy w londyńskim zespole. Citizens to inna historia. W teorii mają największe szanse na tytuł, a praktyce przypominają gotujący się garnek na ogniu. Prędzej czy później coś trzaśnie i od początku sezonu dzieje się coś, co nie pozwala skoncentrować się na boisku. Na kwestiach związanych tylko z walką o jak najwyższe miejsce w tabeli.

W tym roku natomiast największe emocje będą nas czekać w rywalizacji o uchronienie się przed spadkiem. Tabela na dole się strasznie spłaszczyła, ale myślę, że można pomału wskazywać podium dające awans do Championship. Bezpośrednia walka o pozostanie w lidze skupi się na ostatnich sześciu, może siedmiu zespołach. Od Blackburn w dół i zastanawiam się, czy ten zespół utrzyma się spokojnie, czy nie. Całkiem możliwe, że nastąpi tam wkrótce zmiana menadżera. Jednak utrzymanie się w lidze nie powinno przerastać możliwości zespołu. Tego samego nie można powiedzieć o Blackpool. Oni mogą spaść. West Brom natomiast ma trudny terminarz. Nie będzie niespodzianką, jak do końca sezonu nie wygrają już nawet jednego meczu. West Ham to troszeczkę inna historia. Powinni się utrzymać, ale zajmą miejsce tuż nad strefą spadkową pewnie. Birmingham City, niedawny zwycięzca Pucharu Ligi, powinien spokojnie odrobić zaległości i zapewnić sobie utrzymanie. Wolverhampton ma trudną sytuację, myślę, że na koniec sezonu mogą być pod kreską. Tabelę zamyka zespół Wigan i sądzę, że zostanie na tym miejscu. Od początku sezonu czułem, że oni spadną w tym roku. Według predictora na stronie BBC klik, którym można się pobawić, wynika, że z ligi spadną Blackpool, West Brom i Wigan, ale można mi zarzucić, że jestem biased. To takie sprytne słówko angielskie, które być może oddaje moje przekonanie o sile pewnych zespołów, oraz o szansach na pozostanie w lidze. Jak będzie naprawdę przekonamy się 22 maja, a więc już niedługo.

Terminarz: Strona BBC
Skróty 101GreatGoals oraz FootyTube

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz