sobota, 18 września 2010

Liga Mistrzów 2011 (I)

Pisanie o meczach sprzed kilku dni jest na pewno czymś nowym dla mnie. No cóż, czasami przegrywa się z czasem, ale nie ma co o tym wspominać. Dobrze że Liga Mistrzów wróciła, bo przyznam się, brakowało mi tych spotkań. Mecze reprezentacji mają swój urok, ale to jednak w Lidze Mistrzów jest prawdziwy czar piłki. Przede wszystkim są niespodzianki, takie jak w grupie A. Nigdy bym się nie spodziewał, że Inter może stracić punkty w meczu z Twente. W tabeli niczego to jednak nie zmienia po tym, jak Tottenham stracił wydawało się pewne zwycięstwo. Ciekawe czy była to jednorazowa pomyłka Interu, czy jednak nie. W grupie B pewne zwycięstwo odniosła Benfica, ale tego można było się spodziewać. Natomiast Schalke, cóż. Takie mam wrażenie, może mylne, że do tego basenu wpuszczono za duże ryby. Osobiście chyba nigdy nie zdecydowałbym się na transfer Raula, bo taki gracz na pewno powoduje pewne napięcia w składzie. To nie jest przypadek, że zespół na razie przegrywa wszystko. Oczywiście prędzej czy później będzie inaczej, zaczną się wygrane, ale o jakikolwiek sukces w Lidze Mistrzów może być trudno. W grupie C były niespodzianki. Zarówno wynik Valencii zaskakuje biorąc pod uwagę transfery z klubu, jak i remis na Old Trafford. Manchester nie trafił za bardzo z formą na początek sezonu. Remisy w lidze, remis teraz, to wszystko oznacza straty punktów. Raczej bez konsekwencji na razie, chociaż walka o tytuł w Anglii jest co roku bardzo zacięta. W następnej grupie pewne zwycięstwo Barcelony, mimo że to goście pierwsi objęli prowadzenie. Troszeczkę zaskoczył mnie Rubin przegrywając w Kopenhadze. W grupie E kwestię pierwszego miejsca chyba rozstrzygnął Bayern pokonując Romę. Wygrała też Chelsea w kolejnej grupie, co chyba nie dziwi patrząc na formę londyńskiej drużyny. Nie dziwi mnie też wynik Spartaka Moskwa, który chyba rozstrzygnął kto zajmie drugie miejsce w grupie. Co prawda duże znaczenie będzie mieć mecz w Moskwie między tymi zespołami, ale to OM teraz musi wygrywać. W grupie G wygrali faworyci, ale mimo wszystko nie skreślałbym Ajaxu. Co prawda to nie ta sama drużyna co kiedyś, ale to samo można powiedzieć o Milanie. W ostatniej grupie była kanonada Arsenalu (nie wystąpił Łukasz Fabiański; ciekawe czy to zmiana polityki menadżera klubu) i zwycięstwo Szachtara, co chyba daje wyraźne przesłanki kto zakończy rywalizację w grupie na dwóch pierwszych miejscach.

Nie mogę też pominąć wyniku Lecha Poznań. Bez dwóch zdań, to jest sukces. Sukces Lecha Poznań i sukces trenera Jacka Zielińskiego. Nie sukces polskiej piłki, bo Lech nią nie jest i nie można stawiać znaku równości między stanem futbolu w Polsce, a jednym klubem. Co prawda widzę, że nawet selekcjoner chce się podpiąć i dołożyć swoją cegiełkę do tego meczu, ale to zrozumiałe. Sukces ma zawsze wielu ojców, a porażka jest sierotą. Bardzo podobała mi się decyzja trenera. Gra trójką napastników na boisku w Turynie podejrzewam, że byłaby zbyt trudnym wyborem dla wielu polskich szkoleniowców. Jednak Lech grał pod koniec trójką z przodu i dało to efekt. Można doszukiwać się błędów, ale nie robiłbym tego. Juve jest wciąż bardzo silną drużyną, która każdy zespół z polskiej ligi pokonałaby bez problemu. Lech zremisował, co może po meczu budzić pewien niedosyt, ale zupełnie niepotrzebny. To był wielki mecz piłkarzy i sztabu trenerskiego Lecha Poznań i jestem pewien, że każdy z nich dał z siebie więcej niż 100%. O takich rezultatach kibic w Polsce może co najwyżej marzyć. Lech Poznań potrafi czasami te marzenia spełniać.

2 komentarze: