sobota, 14 marca 2009

Manchester United 1-4 Liverpool

Mecz wszystkich meczów, który miał zakończyć walkę o tytuł. Z jednej strony był przecież mistrz Anglii, a z drugiej drużyna, której ostatnie wyjazdy na Old Trafford przynosiły tylko łzy. Nie tym razem jednak. To gospodarze pierwsi zdobyli gola, z rzutu karnego trafił Cristiano Ronaldo, ale potem do głosu doszli goście. Fernando Torres, Steven Gerrard, Fabio Aurelio i Andrea Dossena zdobyli po bramce i to The Reds triumfowali. Title race wraca do życia.

Odważniej mecz rozpoczęli gospodarze, jakby chcieli rozwiać wszystkie złe znaki. Liverpool miał spore kłopoty z tym, żeby wyjść z własnej połowy. Z czasem to się zaczęło zmieniać. Goście zaczęli dostrzegać, że gospodarze nie są aż tak silni i zaczęli stwarzać okazje pod bramką Edwina Van der Sara. Zupełnie niespodziewane gospodarze zdobyli bramkę. Ji-Sung Park został sfaulowany przez niepewnie grającego Josę Reinę, a stały fragment gry wykorzystał Ronaldo. Z prowadzenia gospodarze cieszyli się sześć minut. Błąd popełnił Nemanja Vidić, który chyba zlekceważył Torrresa i zapłacił za to wysoką cenę. Serbski defender nie wybił piłki, co wydawało się być dość prostym zadaniem, potem Hiszpan odebrał mu ją, a następnie pokonał bramkarza Czerwonych Diabłów. Kilka chwil przed końcem połowy rzut karny dla gości. Patrice Evra sfaulował Stevena Gerrarda. Milimetry, ale przewinienie było. Sam kapitan gości wykorzystał ten stały fragment gry i do przerwy to Liverpool wygrywał.

Po przerwie wydawało się, że Czerwone Diabły rzucą się rywalowi do gardła. Nic takiego nie nastąpiło. Owszem, przyspieszyli troszeczkę, ale The Reds raczej nie czuli się zagrożeni. Biorąc pod uwagę, że Reina nie miał swojego dnia, wręcz prosiło się, żeby go poważnie przetestować. W 76 minucie losy meczu zostały praktycznie rozstrzygnięte. Najpierw faul Vidicia na Gerrardzie, który wychodził na czystą pozycję do strzału. Czerwona kartka dla defensora i rzut wolny. Wszyscy spodziewali się, że uderzać będzie Gerrard, ale to zrobił Aurelio. Zawodnicy Manchesteru też chyba byli zaskoczeni, podobnie bramkarz, który właściwie nie zareagował. Potem gospodarze starali się odrobić straty, ale defensywa gości grała znakomicie. Gol Dosseny tylko podkreślił słabą grę dzisiaj Manchesteru i kolejne zwycięstwo taktyczne Rafy Beniteza.

Walka o tytuł wraca. Wydawało się, że nikt i nic nie odbierze tego trofeum drużynie Czerwonych Diabłów, ale widać, że zaczął się kryzys. Jeszcze w meczu z Interem nie przyniósł on poważnych konsekwencji, ale dzisiaj skończyło się dotkliwą porażką. Nic nie zostało z defensywy, która nie traci bramek. Niczego nie było też z ataku, który strzelał tak wiele bramek. Zawiodła też pomoc, która nie potrafiła tak zdominować rywala, jak w tylu wcześniejszych meczach. A gdy zawodzą te trzy elementy, to nie można myśleć o zwycięstwie.

Liverpool i Rafa Benitez zasłużyli na wielkie gratulacje. Nieważne czy potraktowali ten mecz jak finał pucharu, czy zwykle spotkanie w lidze. Ten wynik może odmienić losy rywalizacji o tytuł. Pod warunkiem jednak, że tym razem nie będzie już tylu remisów. Szkoda zaprzepaścić dublet z Chelsea i Manchesterem United.

1:0 Cristiano Ronaldo z rzutu karnego 22' (faulowany Ji-Sung Park)
1:1 Fernando Torres 28' (asysta Martin Skrtel)
1:2 Steven Gerrars z rzutu karnego 43' (faulowany Steven Gerrard)
1:3 Fabio Aurelio 76' (z rzutu wolnego po faulu na Gerrardzie)
1:4 Andrea Dossena 91' (asysta Jose Reina)

Oceny piłkarzy na SkySports
Skrót

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz