niedziela, 28 września 2008

6 Gameweek Premier League

Wydawało się, że meczem kolejki będą derby Liverpoolu, ale dość niespodziewanie gracze Hull ukradli nagłówki swym bardziej utytułowanym kolegom. Trudno było oczekiwać że gracze beniaminka, jadąc na stadion Arsenalu, są w stanie wywalczyć korzystny rezultat. To raczej Kanonierzy mieli pokazać, ze ich przydomek nie jest tylko pustym hasłem. Jeszcze gdy zdobyli pierwszą bramkę meczu to już praktycznie można było być pewnym, że zdobędą trzy punkty, bo z reguły rywal walczy do pierwszego gola. Potem się trzeba otworzyć, co z reguły kończy się nadzianiem na kontrę, lub kontry i jest po zabawie. Hull zachowało się inaczej, najpierw wyrównało (kapitalna bramka Geovanniego), potem wyszło na prowadzenie. Arsenal został tym tak wybity z równowagi, że nie potrafił już nawet wyrównać, mimo trafienia w poprzeczkę i tak sensacja stała się faktem.

Kolejnymi ważnymi meczami tej kolejki były spotkania Newcastle z Blackburn i Fulham z West Ham. To pierwsze dlatego, że debiutował nowy, tymczasowy menadżer Srok, Joe Kinnear. To jest trochę rozpaczliwie posunięcie właściciela klubu, marzącego już chyba tylko o sprzedaży i wycofaniu się z Newcastle, bo nie wiem dlaczego tej roli nie mógł wypełnić Chris Hughton, trener pierwszego zespołu i pełniący już rolę tymczasowego menadżera. Joe Kinnear największe sukcesy odnosił z drużyną Wimbledonu, nazywaną ówcześnie Szalonym Gangiem, ale to było tak dawno temu, ze naprawdę niewiele osób o tym pamięta. Zawodników Newcastle trzeba było wyjaśnić, kim jest nowy menadżer zespołu, co nie jest dobrą zapowiedzią przyszłości. Mam nadzieję, że nie będzie już powrotu do szalonego gangu, bo akurat szaleństwa w Newcastle nie brakuje. Naprawdę trudno dostrzec, choćby najmniejsze, światełko w tunelu, a dalsza przyszłość klubu wydaje się być uzależniona od jego sprzedaży innemu właścicielowi. Porażka z Blackburn dopełnia ten niedobry obraz sytuacji, bo teraz Newcastle jest w strefie spadkowej.

Natomiast zwycięstwo West Ham pozwoli kibicom tej drużyny zapomnieć o niedobrych wydarzeniach pozaboiskowych. Wcześniej w tygodniu niezależny trybunał najprawdopodobniej uznał, że londyński zespół musi wypłacić odszkodowanie drużynie Sheffield United. Piszę najprawdopodobniej, bo orzeczenie jest tajne i nie zostanie ogłoszone publicznie. Ile dokładnie będzie musiał zapłacić West Ham nie wiadomo, najprawdopodobniej dowiemy się tego na początku roku 2009, ale prasa donosiła o kwocie trzydziestu milionów funtów. Dodatkowo gracze Blades skontaktowali się z prawnikami i najprawdopodobniej wystąpią do sądu o odszkodowanie za utracone pobory w okresie, gdy nie mogli grać w Premier League z winy Młotów. Wszystkie te decyzje negatywnie wpływają na finanse londyńskiego klubu i nie wiem, czy lepszym rozwiązaniem nie byłby jednak spadek. Czasami pozostanie w lidze może nieść ze sobą dużo większe koszty. Nic dziwnego, że zwycięstwo z Fulham na ich boisku było bardzo potrzebne. Wystarczyło kilka minut pod koniec pierwszej połowy, by rywalizacja została praktycznie rozstrzygnięta. Dwie bramki i czerwona kartka, którą ujrzał Andy Johnson, wyraźnie te wydarzenia rozbroiły graczy gospodarzy.

Do formy wraca Manchester United, wygrywając w tej kolejce z Boltonem. Co prawda pierwszy gol padł po dość kontrowersyjnym rzucie karnym, ale zawodnicy gości nie mogą powiedzieć, że to niesprawiedliwy rezultat. Po raz drugi na boisku w brawach Boltonu pojawił się Euzebiusz Smolarek. Nie chcę być złośliwy, no i oglądałem mecz z wyłączoną fonią, ale naprawdę trudno było dostrzec że Polak pojawił się na boisku. Jeśli o miejsce w pierwszym składzie rywalizuje z Johanem Elmanderem, to wygranie tej walki może być bardzo trudne. Wiadomo że Szwed ma trochę większy kredyt zaufania, bo w końcu nie po to zapłacono za niego ponad osiem milionów funtów, żeby teraz siedział na ławce. Polak musiałby dokonywać czegoś pozytywnego, jak już dostaje szansę na grę, a na razie trudno się tego dopatrzeć.

Tottenham, czwartkowy rywal Wisły Kraków w Pucharze UEFA, znowu przegrał i dalej zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Wyraźnie widać, że Juande Ramos nastawia się na mecz pucharowy, poświęcając nieco mecze w lidze. Mecze ligowe nie mają na razie większego znaczenia dla londyńczyków, uwaga koncentruje się na spotkaniach pucharowych. Wygrali z Newcastle (mającym co prawda spore problemy) w Carling Cup i pokonali Wisłę u siebie. W meczu z Portsmouth zagrał praktycznie zupełnie inny skład. Tylko pięciu zawodników grających przeciwko Wiśle w pierwszym składzie, zagrało od pierwszej minuty w meczu z Portsmouth. Giovanni Dos Santos, Darren Bent i Aaron Lennon weszli z ławki. Chris Gunter, Ledley King, Gareth Bale, Fraizer Campbell w ogóle nie zagrali dzisiaj. Luka Modrić nie grał z Wisłą w pierwszym meczu, teraz siedział na ławce. Nie chcę powiedzieć, że grał rezerwowy skład, ale to na pewno nie była najsilniejsza jedenastka. Nie wyciągałbym daleko idących wniosków z gry w tym meczu, czy z zajmowanej pozycji, ale dzisiejszy Tottenham był daleki od tego, co zobaczymy w czwartek.

No i na koniec wracamy do derbów Liverpoolu. Do formy wraca Fernando Torres, zdobywca dwóch bramek i nieuznanej trzeciej. Everton nie pokazał właściwie niczego ciekawego, rzadko zagrażał bramce rywala. To chyba ma jakiś związek ze stadionem, bo to już trzecia z rzędu porażka u siebie w lidze. Gdyby nie dobra gra w meczach wyjazdowych, to teraz mogło by być krucho z The Toffees. Liverpool zmazał trochę ten remis ze Stoke i wraca na pozycję wicelidera, mającego tyle samo punktów co londyńczycy. Mecz z Chelsea na Stamford Bridge już 26 października, ciekawe czy do tej pory oba zespoły będą liderować w tabeli.

Skróty video na FootyTube

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz