środa, 14 listopada 2007

Tak blisko, a jednak tak daleko

W sobotę nasza reprezentacja zagra najważniejszy od wielu lat mecz. Stawką jest awans do finałów Mistrzostw Europy, jak również dalsza spokojna praca selekcjonera. Na razie dobrą decyzją było przedłużenie kontraktu z Leo Beenhakkerem, bo to ograniczy liczbę komentarzy i różnych dziwnych wypowiedzi ludzi związanych z polską piłką, dla których Holender to niemal zło wcielone. Zrobił w końcu coś, co nie udawało się przez długie lata, powstała drużyna, która nie boi się grać w piłkę. Niestety nawet to nie zapewnia zwycięstwa w sobotę. Obawiam się, że sobotni mecz z Belgią będzie bardzo nerwowy i niekoniecznie zakończony happy endem. My musimy wygrać, żeby do Belgradu jechać bez presji. Belgowie nic nie muszą, mogą, a to jest wielka różnica, pozwalająca grac bez obciążenia psychicznego, na luzie, co sprzyja pokazaniu całego potencjału. Belgowie mają młodych, ale już w miarę doświadczonych zawodników, którzy będą chcieli pokazać, że przyszłość kadry należy do nich. Kluczowe będzie szybkie strzelenie bramki i uważna gra w tyłach, bo inaczej może być kłopot. Im dłużej będzie się utrzymywał niekorzystny rezultat dla Polski, tym trudniej będzie się grało naszym zawodnikom. Mam nadzieję, że chociaż publiczność zachowa się inaczej, niż podczas pamiętnego meczu z Kolumbią przed MŚ w Niemczech. Wtedy były podobne oczekiwania, tylko że selekcjoner cieszył się dużo mniejszym zaufaniem. Oby ten szacunek, którym teraz cieszy się Beenhakker wśród kibiców, przełożył się na doping i wsparcie dla naszych piłkarzy przez cały mecz, niezależnie od wyniku.
W innych spotkaniach naszej grupy walczyć o awans będą Finowie i Serbowie, chociaż ich szanse są niewielkie. Finlandia gra ostatni mecz w Portugalii i zdobycie jakichś punktów na Estádio do Dragão będzie olbrzymią niespodzianką. Serbia musi liczyć na stratę punktów przez Polskę, ale nawet to nie daje im pewnego awansu, bo jeszcze będzie trzeba wygrać mecz z nami w środę, a to raczej nie będzie proste zadanie. W grupie B mecz o wszystko zagrają Szkoci z Włochami. Ci pierwsi muszą wygrać, ci drudzy mogą zremisować, chociaż nie wiadomo, jak będzie wyglądał ich mecz z Wyspami Owczymi, zaplanowany na środę, w związku z ostatnimi wydarzeniami po śmierci kibica Lazio. Teoretycznie nie awansować może Francja, jeśli przegra w środę na Ukrainie, a Szkocja i Włochy wygrają po jednym spotkaniu, ale to raczej mało realny scenariusz. W grupie C kolejny mecz o wszystko, tym razem Norwegia zagra z Turcją. Powtórzę się, ale wydawało mi się, że po meczu w Atenach, wygranym 4:1, nic nie odbierze Turkom miejsca w finałach, ale potem wygrana tylko w jednym spotkaniu na sześć możliwych skomplikowała ich sytuację. Dalej sądzę, że bliżej awansu jest jednak Turcja, ale mecz w Oslo musi wygrać. W grupie D jest wszystko jasne i przesądzone, awans wywalczyły reprezentacje Niemiec i Czech, otwarta pozostaje jedynie kwestia pierwszego miejsca w grupie. W grupie E Anglię czeka zrobienie czegoś niemożliwego, czyli wywalczenie awansu. Są do tego dwie drogi, obie mało prawdopodobne. Wariant chorwacki zakłada, że Chorwaci przegrają najpierw z Macedonią, a potem z Anglią na Wembley. Wariant rosyjski, że Rosja straci punkty w Izraelu, lub w Andorze. Wariant realistyczny oznacza, że Anglia w sobotę żegna się z finałami ME, bo trudno mi sobie wyobrazić porażkę Rosji i Chorwacji. Piłkarze tych zespołów dobrze zdają sobie sprawę o co grają i nie przewiduję tu jakiejś niespodzianki. W grupie F awans Szwecji i Hiszpanii jest praktycznie pewny, a szanse Danii i Irlandii Północnej są minimalne. W ostatniej grupie, szanse Bułgarii na awans są równie minimalne. Holandia grając z Luksemburgiem i Białorusią może zdobyć tylko jeden punkt, a Bułgarzy muszą wygrać dwa spotkania. Szansa że coś takiego zaistnieje jest naprawdę bardzo mała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz