wtorek, 17 sierpnia 2010

Young Boys Berno 3-2 Tottenham

Tak się zastanawiam kiedy mój blog dokonał ewolucji i piszę o pojedynczych spotkaniach. No ale o eliminacjach Ligi Mistrzów na takim etapie rozgrywek chyba nie pisałem. Wiadomo za kim trzymałem kciuki, prawda ;)
Grunt to dobrze zacząć. Tak jak Spurs ten mecz. Piąta minuta i prowadzenie gospodarzy. W 13 było już 2-0. To już wymarzony początek i pociąg z napisem Liga Mistrzów, wyłożony workami z pieniędzmi, zaczął odjeżdżać powolutku ze stacji. Nie poznawałem Tottenhamu, to nie była ta drużyna, którą znałem z Premier League. To było straszne, to co pokazywał londyński zespół. Myślałem, że zapomnę o mistrzostwach świata i grze Anglików, ale zawsze możemy liczyć na Spurs, ech. W 28 minucie było już 3-0 i zacząłem żałować, że w lodówce stoi tylko sok pomarańczowy. Trudno patrzeć na takie błędy defensywy ze spokojem. W 42 minucie jest przebłysk nadziei. Sebastien Bassong trafia po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Tak czy siak defensor Tottenhamu miał koszmarną połowę meczu. 3-1 do przerwy dawało pewną nadzieję. Tylko bardzo, ale to bardzo delikatną.
W przerwie zszedł z boiska Luka Modrić, pewnie kontuzja. Tottenham grał już lepiej. Nie był tak zagubiony, jak w pierwszych minutach meczu. Grał po prostu tak, jak Tottenham z Premier League. Tylko że nie zmieniał się wynik, wciąż niekorzystny dla gości. Moim zdaniem arbiter powinien podyktować rzut karny w 56 minucie dla Spurs, ale tego nie zrobił. W następnych minutach obie drużyny miały swoje okazje. Takie mam dziwne wrażenie, że gospodarze mieli je lepsze. Tylko że ich nie wykorzystali. Zemściło się to w 83 minucie. Bramka Romana Pawluczenki chyba rozstrzyga losy dwumeczu.
Tottenham wrócił z bardzo dalekiej podróży. 3-0 byłoby tragedią, 3-2 to bardzo dobry rezultat. Moim zdaniem rewanż jest w tym momencie oczywistością. Szwajcarzy oczywiście będą się starać, ale Tottenham nie da sobie odebrać wymarzonej Ligi Mistrzów.

Skrót pojawi się pewnie pod tym linkiem, klik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz