piątek, 23 stycznia 2009

Zbliża się koniec ...

okienka transferowego w angielskiej Premier League. Rządzi starszy brat Ramzesa, zwany Kryzysem. Dlatego też aktywność transferowa angielskich klubów jest bardzo niewielka. Jak dobrze liczą prawie połowa nie dokonała żadnego transferu, kilka kolejnych ograniczyło się do wypożyczania zawodników, a jak już były transakcje kupna, to pozyskiwano zawodników na tzw. przyszłość.

Na tym tle wyróżniają się dwa zespoły. Jednym z nich jest Tottenham, który wciąż jest dużo bliżej tego złego końca tabeli, niż dobrego. Jermain Defoe i Wilson Palacios to ciekawe zakupy. Co prawda pierwszy wraca do klubu po zmianie szkoleniowca (bo Juande Ramos nie do końca widział go w składzie), a drugi czeka na uzyskanie pozwolenia na pracę (to powinna być formalność), ale jeden i drugi powinien być wzmocnieniem.

Natomiast plany transferowe Manchesteru City napotykają przeciwności. Z piłkarzy, którzy odmówili transferu, można ułożyć całkiem ładną jedenastkę. Chociaż ci zawodnicy, którzy trafili na Eastlands , też gwarantują wzrost poziomu sportowego. Wayne Bridge i Craig Bellamy dobrze wiedzą, na czym polega gra w tej lidze, a Nigel de Jong powinien uporządkować grę w środkowej strefie boiska.

Wzmacniają się zespoły beniaminków. West Bromwich Albion pozyskało dwójkę zawodników ofensywnych. Jay Simpson i Marc-Antoine Fortuné mogą być tym brakującym elementem układanki, której rozwiązanie zapewni pozostanie w lidze. Hull pozyskało Manucho, gracza, jakby nie patrzeć, obecnego mistrza Anglii. W klubie na pewno wierzą, że on i Kevin Kilbane odmienią losy drużyny. Po dobrym początku sezonu, teraz zespół wpadł w dołek. Trzynaście meczów i tylko jedna wygrana, z taką formą można szybko spaść do Championship. Stoke wydaje spore pieniądze. Matthew Etherington i James Beattie kosztowali razem ponad pięć milionów funtów. Jednak walka w dole tabeli jest tak zacięta, że nawet większe zakupy mogą nie wystarczyć.

Całkiem możliwe że w najbliższych dniach, tygodniach zmienią się właściciele dwóch klubów zaliczanych do wielkiej czwórki. Liverpoolem interesuje się Nasser Al-Kharafi, kuwejcki biznesmen*. Podobno wcześniej chciał kupić Newcastle i na pewno ma pieniądze, by kupić klub piłkarski (zajmuje około 50 miejsce na liście najbogatszych ludzi na świecie). Natomiast z Chelsea sprawa jest bardziej skomplikowana. Teoretycznie jej właściciel nie chce sprzedawać klubu, choć pogłoski o utracie zainteresowania losami drużyny są coraz głośniejsze. Dr Sulaiman al-Fahim, ten który był zamieszany w przejęcie Man City oraz grupa niemieckich inwestorów, są zainteresowani przejęciem Chelsea. Co z tego wyniknie dowiemy się pewnie niedługo.

*Niewiele informacji o nim można znaleźć w Internecie. Brat jest politykiem w Kuwejcie (przewodniczącym Zgromadzenia Narodowego Państwa Kuwejt), siostra profesorem chemii i rektorem Uniwersytetu Kuwejckiego. Posiada akcje wielu firm, spółek i przedsiębiorstw (począwszy od Americana Group, przez podmioty produkujące nawozy, zajmujące się telekomunikacją czy transportem lotniczym i pewnie wiele innych). Ma 65 lat, majątek odziedziczył, a potem pomnożył, działając w branży budowlanej. Jego wartość szacuje się na około 14 miliardów dolarów.

UPDATE: Loay Jassim Al-Kharafi, wiceprezydent Kharafi Group (podejrzewam że grupującej członków rodziny) zaprzeczył, że toczą czy też toczyły się rozmowy w sprawie przejęcia klubu Liverpool przez Nassera Al-Kharafi. Wcześniejsze doniesienia okazały się nieodpowiadające prawdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz