sobota, 5 lipca 2008

Spieszmy się kibicować polskim drużynom

tak szybko odpadają. Wiem, że to jest bezczelna przeróbka cytatu z twórczości księdza Jana Twardowskiego, ale niestety nasze zespoły ostatnio odpadają na samym początku drogi. Cracovia w tym roku została wyeliminowana zanim skończyło się EURO, chociaż można znaleźć pewne usprawiedliwienie. W końcu krakowianie mieli nie startować w żadnych pucharach i to zamieszanie wokół fuzji Groclinu i Śląska ostatecznie dało im tę szansę. Szkoda wyniku, bo 1:5 poszło w świat i nie wystawia nam dobrej opinii. Ta porażka nie miała jednak aż tak wielkiego znaczenia dla rankingu UEFA. 17 lipca swą pucharową przygodę zaczną Lech oraz Legia i trzeba będzie martwić się o punkty do rankingu. To jest ostatni sezon, w którym liczy się epizod Groclinu z wyeliminowaniem Herthy i Manchesteru City. Żeby nie spaść jeszcze niżej, potrzebny jest jakiś sukces (faza grupowa UCL, ćwierćfinał Pucharu UEFA), tylko że nie widać za bardzo, kto mógłby zostać autorem tegoż sukcesu.

Lech zmierzy się z Chazarem Lenkoran, azerbejdżańskim zdobywcą pucharu krajowego. Rywal ma ładną stronę internetową i na tym właściwie kończą się atuty. Założony w 2004 roku, rozegrał na razie cztery mecze w europejskich pucharach. W sezonie 2004/2005 dwa mecze z mołdawskim FC Nistru Otaci w Pucharze UEFA zakończyły się porażkami 1:2 i 1:3. Rok temu, w eliminacjach UCL, było lepiej, bo Dinamo Zagrzeb potrzebowało dogrywki (1:1 w pierwszym meczu i 3:1 w drugim), ale to naprawdę nie jest rywal, którego należy się obawiać. Poznaniacy rewanż grają na własnym stadionie, więc planem na pierwszy mecz powinien być remis, nieważne czy bramkowy, czy nie. To powinno wystarczyć do wywalczenia awansu, bo w korzystny wynik rywala na Bułgarskiej trudno mi uwierzyć.

Legia trafiła, moim zdaniem, ciut gorzej. Po pierwsze jest to zespół białoruski, a jeszcze nigdy polska drużyna nie wyeliminowała rywala z tego kraju. Po drugie liga białoruska jest w trakcie sezonu, więc rywal jest w rytmie meczowym. W sezonie 2004/2005 FC Gomel odpadł w pierwszej rundzie Ligi Mistrzów, przegrywając dwumecz z Tiraną 1:2. W sezonie 2002/2003, grając w Pucharze UEFA, Białorusini rozbili w rundzie kwalifikacyjnej HJK 5:0, wygrywając oba mecze, ale potem Schalke wygrało 4:1 i 4:0. W 2000/2001 roku za silny był AIK, wygrywając 1:0 i 2:0. Jak widać to nie jest rywal, którego należy się przesadnie obawiać. Pierwsze spotkanie, na stadionie Legii, powinno zakończyć się wysokim zwycięstwem, tak żeby nie kusić losu w rewanżu.

W Lidze Mistrzów wystartuje Wisła Kraków i tu można mieć pewne powody do niepokoju. Rywalem jest Beitar Jerozolima, którego właścicielem jest Arcadi Gaydamak (podobnie jak Portsmouth FC). Izraelski klub ma większy budżet (podobno 20 milionów euro, choć to dane z pewnego forum internetowego, więc siłą rzeczy mało wiarygodne) i chęć zaistnienia w Europie. W zeszłym sezonie było blisko, by wyeliminować FC Kopenhagę. Na wyjeździe porażka 0:1, u siebie odrobienie strat, ale w dogrywce rywale strzelili gola, co zakończyło marzenia, ale doprowadzenie do dogrywki to już osiągnięcie. Dodatkowo Beitar się wzmacnia. Sebastián Abreu, Moshe Ohayon i Darío Fernández przychodzą by walczyć o Ligę Mistrzów. Wisła natomiast się osłabia. Dariusz Dudka już został sprzedany do Auxerre, a Adam Kokoszka poróżnił się z klubem. Z drugiej strony brak zakupów nie dziwi. W polskiej lidze gracze, którzy mogliby wzmocnić Wisłę, grają w klubach które będą rywalizować o tytuł i nie będą pomagać rywalowi. Wzmocnienia zagraniczne są poza finansowymi możliwościami Wisły (wzmocnienia, nie uzupełnienia). Przyczepić się można jedynie do ściągania Polaków, nie radzących sobie za granicą, czy wracających do kraju. Od razu kojarzy się Kamil Kosowski, który wyróżniał się grając w Wiśle, ale jednak rozbieżności finansowe były zbyt wielkie. Szkoda, bo bez zainwestowania nie da się wywalczyć awansu do UCL. Co prawda jest jeszcze prawie miesiąc do pierwszego meczu, ale jakoś trudno być optymistą. Moim zdaniem Wisła potrzebuje bramkarza, środkowego obrońcy (jak odejdzie Kokoszka), lewego pomocnika (nie sądzę, że Marek Zieńczuk zagra drugi taki sezon) i napastnika, będącego partnerem Pawła Brożka. Tę rolę teoretycznie ma wypełniać Andrzej Niedzielan, ale nie wiadomo, w jakiej będzie formie po poważnej kontuzji. Rzecz jasna jeśli możliwe będzie pozyskanie zawodnika na inną pozycję, który byłby wartościowym nabytkiem, to Wisła nie powinna się wahać i też taki zakup sfinalizować.

Odnoszę wrażenie, że Wisła w pewnym sensie pogodziła się z tym, że nie przejdzie trzeciej rundy eliminacji, a wywalczenie mistrzostwa kraju z taką przewagą nad rywalami uśpiło transferowe zapędy. To może się zemścić, gdy rywal w drugiej rundzie eliminacji będzie w miarę silny i zdolny do wyeliminowania Wisły. Beitar chyba właśnie taki jest, co prawda większość zawodników reprezentuje Izrael i są dość anonimowi dla przeciętnego kibica, ale nie należy ich lekceważyć. W doniesienia że Toto Tamuz jest w kręgu zainteresowań klubów z Premier League bym nie wierzył, to raczej dziennikarskie plotki. Dziwi mnie trochę to, co napisał Haaretz na swojej stronie internetowej. Chyba tylko trener, Yitzhak Shum, obawia się pojedynków z polskim zespołem. Wisła, poprzez swojego trenera, przyznaje, że niewiele wie o swoim rywalu. Nie sądzę, że zawodnicy Beitaru wiedzą o Wiśle coś więcej, więc nie wiem, skąd taka rożnica w ocenie losowania. W pierwszym meczu tego sezonu Beitar przegrał towarzysko z cypryjską Famagustą 0:1, Wisła wygrała z Hapoelem Tel Awiw 2:0, ale nie wyciągał bym z tych spotkań daleko idących wniosków. Tym bardziej że w lidze Beitar dwa razy pokonał Hapoel (strzelając bramki w 90 minucie), a raz zremisował. Na razie szanse obu zespołów oceniam na 50%, ale to się pewnie zmieni w zależności od działań na rynku transferowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz