Skończyło się, wreszcie, można powiedzieć. Mistrzostwa kontynentu mają jedną wadę - to jednak za dużo spotkań. W pewnym momencie przychodzi pewne znużenie, zwłaszcza że drużyna której się kibicuje, bezczelnie odpadła w fazie grupowej. Przez chwilę nawet prowadzenie bloga przestało mnie bawić, dobrze że akurat trafiła się przerwa. Zastanawiam się, co zapamiętam z tych finałów. Występ Polski na pewno, to w końcu debiut. Nieobecność Anglii. Turcję wracającą wciąż do gry. Oglądanie meczów w ciszy i skupieniu, z wyłączoną fonią. Triumfującą Hiszpanię i pewnie kilka innych momentów. Teraz pozostaje poczekać do 16 sierpnia, zaczyna się wtedy kolejny sezon Premier League. Po drodze będziemy mogli obserwować, jak polskie drużyny odpadają, khem, dobrze sobie radzą w europejskich pucharach.
Austria (13 miejsce)
Gospodarz, który jedyny punkt zdobył w meczu z naszą reprezentacją. Mogą żałować, że nie sprawdziła się pewna prawidłowość związana z Polską. Na dwóch poprzednich mundialach byliśmy w grupie z gospodarzem, który swój udział kończył w strefie medalowej. Teraz to nie zadziałało, może dlatego że to EURO. Trzecie miejsce w grupie było wszystkim, co realnie mogli osiągnąć, więc nie powinni być za bardzo rozczarowani.Chorwacja (5 miejsce)
Pokonanie Niemców i awans z grupy w ładnym stylu. Już można było rezerwować miejsca na półfinał, ale na drodze stanęła Turcja, która przez cały turniej głównie się wskrzeszała. Teoretycznie z tej górnej połówki drabinki awans do półfinałów miały wywalczyć zespoły Portugalii i Niemiec. Skoro Chorwaci wepchnęli Niemców na Portugalczyków w ćwierćfinale, to powinni zająć to jedno zwolnione miejsce. W takim kontekście występ pozostawia lekki niedosyt.Czechy (11 miejsce)
Odpadnięcie w fazie grupowej to rozczarowanie, tym bardziej że rękę do tego (dosłownie) przyłożył własny bramkarz. Petr Čech po tym strasznym urazie spadł z kategorii "golkiper niezwykły" do "golkiper dobry", który od czasu do czasu popełni jakiś błąd. Kontuzja, której nabawił się Tomáš Rosický, też nie pomogła. Awans do ćwierćfinału był blisko, ale defensywna i wyrachowana gra przegrała z żywiołowością Turcji. Na pocieszenie, nie tylko oni z tym przegrali.Francja (15 miejsce)
Jak dla mnie to największe rozczarowanie turnieju. W końcu to wicemistrzowie świata, mający naszpikowany gwiazdami skład. Skończyło się jednak drugim Waterloo. Kto był winien? Jakoś tak łatwo wskazać selekcjonera. Mniej za powołania, bardziej za nieporadzenie sobie z nieobecnością Zidana. Sukcesy z ostatnich lat francuskiej reprezentacji są nierozerwalnie związane z osobą Zizou. Gdy on grał dobrze, to i zespół grał dobrze. Gdy grał źle, zespół zawodził. Gdy przeszedł na emeryturę zadaniem selekcjonera było opracować plan gry bez genialnego pomocnika, a to nie zostało zrealizowane.Grecja (16 miejsce)
Mistrz Europy nie powinien odpadać w taki sposób. Może i mieli lepszą ekipę niż cztery lata temu, ale teraz już nikt nie dałby się nabrać na te same zagrania. Starali się grać ofensywnie momentami, ale na to byli za słabi. Z drugiej strony Olimp zdobyli cztery lata temu i już na stałe weszli do historii, więc trudno było oczekiwać, że w tym roku powtórzą to osiągniecie. Aczkolwiek upadek do Hadesu nie powinien się przytrafić.Hiszpania (Mistrz Europy)
Co tu dużo dodawać, ich mistrzostwa, ich zwycięstwo. Grali równo przez całe finały, czasami szczęśliwie (mecz ze Szwecją czy Włochami), czasami fantastycznie (dwumecz z Rosjanami), a czasami bardzo dojrzale i odpowiedzialnie (finał). Jest chyba jednak jeden piłkarz, który się nie cieszy. To Raúl González, który stał się pewnym symbolem nieudanych finałów dla Hiszpanów. Oczywiście nie można sprowadzać wszystkiego do osoby napastnika Realu Madryt, ale fakty są takie, że jak jechał na finały w ostatnich latach, to Hiszpania nic nie osiągnęła. Gdy nie pojechał, co rozpętało wielką debatę, Hiszpania wygrała. Luis Aragonés tę bitwę wygrał.Holandia (8 miejsce)
Fantastycznie zaczęli. 3:0 z mistrzami świata, którzy praktycznie nie istnieli w tym meczu. Potem kolejne zwycięstwo, tym razem nad wicemistrzami świata, odniesione w podobnym stylu. Na pożegnanie z fazą grupową pokonana została Rumunia, rezerwami. Ileż pochwał i komplementów padło po tych meczach pod adresem Oranje. Stali się głównym faworytem do tytułu, bo nie dość że wygrywali, to grali pięknie. Pytanie czy to Holandia była taka mocna, czy rywale tacy słabi, zostało upchnięte gdzieś na głębokim marginesie. Okazało się, że rację miał jednak Victor Piţurcă mówiąc, że najważniejszą zasadą w meczach z Holendrami jest: "nie pozwól, by jako pierwsi strzelili bramkę". Rosja to zrealizowała i wyeliminowała Holandię na etapie ćwierćfinału. Jak widać plan był prosty, trudne było jedynie znalezienie wykonawców.Niemcy (2 miejsce)
Grali słabo, ile razy ja to słyszałem. Mimo tego doszli do finału i dopiero tam nie mieli nic do powiedzenia, chociaż porażka jedną bramką to nie jest zły wynik. Nie sprawdziły się moje przewidywanie przed finałem, nie zawiódł ani Jens Lehmann, ani Joachim Löw. Po prostu rywal był za silny, a nie Niemcy za słabi. Poza tym jak zwykle dobrze wypadli na wielkiej imprezie. Poza ME w 2004 roku, trzy razy meldowali się na podium w tym wieku (ale za to przegrali już dwa finały).Polska (14 miejsce)
Rozbudzone nadzieje, hurraoptymizm, a na koniec rozczarowanie i nadrabianie zaległości w krytykowaniu Leo Beenhakkera. Polskie piekiełko w najczystszej postaci, co tego dochodzi jeszcze kompletne niezrozumienie tego, co Holender robi lub mówi. Trudno było oczekiwać, że mając tak słabych piłkarzy (okazało się, że tylko półtora zawodnika zasługiwało na wyjazd, Boruc i pół Rogera) uda się osiągnąć coś na turnieju. No cóż, pms zawsze może sobie ponarzekać na trenera i jego pracę, domagać się zwolnienia, ale jakby jej przedstawiciel był selekcjonerem, to EURO polscy piłkarze oglądaliby w telewizji.Portugalia (7 miejsce)
To wina Luiza Felipe Scolariego, czy po prostu rywale byli za silni? Nie da się ukryć, że w momencie ogłoszenia decyzji o przejściu do Chelsea, Portugalia zaczęła przegrywać. Ja nie wierzę za bardzo w przypadki, po prostu ta wiadomość musiała wpłynąć na zawodników. Cristiano Ronaldo, który miał być motorem akcji zaczepnych, też miał zajętą głowę tym planowanym transferem do Realu i jakoś tak portugalski monolit nie okazał się na tyle twardy, by wygrać z niemiecką solidnością.Rosja (4 miejsce)
Wypadli lepiej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać. Po bardzo słabym początku z meczu na mecz grali lepiej. Ich pech polegał na tym, że w drodze do finału spotkali się znów z Hiszpanią, która potrafiła z nimi grać (1:7 bilans bramek). Przyszłość przed nimi, mieli najmłodszy skład ze wszystkich finalistów, mają bardzo dobrego trenera i pieniądze Romana Abramowicza na stworzenie solidnych podstaw w kraju. Całkiem możliwe, że za kilka lat nikt nie zdoła pokonać rosyjskiej reprezentacji.Rumunia (12 miejsce)
Przed mistrzostwami faworyt do zajęcia ostatniego miejsca w grupie, z dorobkiem zero punktów i bramek. Wykorzystując słabość rywali, może też pewne zlekceważenie, przed ostatnim meczem w grupie mieli wielką szansę na awans. Mogło być jeszcze lepiej (Adrian Mutu i jego karny), ale i tak przed meczem z Holandią mieli wszystkie karty w ręku. Nie wykorzystali jednak tego prezentu od losu i tak właściwie trudno ocenić ich występ. Z jednej strony nie mieli wielkich szans na awans z grupy, więc odpadnięcie nie jakąś sensacją. Z drugiej strony przed ostatnim meczem to oni mieli najlepszą pozycję, ale nie potrafili z niej skorzystać.Szwajcaria (9 miejsce)
Drugi gospodarz turnieju, który odpadł trochę pechowo już po fazie grupowej. Dobra gra na poprzednim mundialu (cztery mecze, zero straconych bramek), kilku zawodników w silnych klubach, można było mieć w miarę realne nadzieje na awans z grupy. Kontuzja kapitana, Alexandra Freia już w meczu otwarcia, a potem pierwsze tureckie zmartwychwstanie sprawiły jednak, że Szwajcarów nie oglądaliśmy w ćwierćfinałach.Szwecja (10 miejsce)
Podobna sytuacja jak czeskiego zespołu, różniąca się jednak kilkoma szczegółami. Przede wszystkim Zlatan Ibrahimović miał robić różnicę z przodu. Turniej układał się planowo, najpierw pokonanie Grecji, potem porażka z Hiszpanią wkalkulowana w bilans, choć nieco pechowa, ale na koniec mecz z Rosją, który nie zakończył się tak, jak planowano. Dla mnie osobiście to nie było żadne zaskoczenie, bo Rosjanie po prostu są lepsi. Pech Szwedów polegał na tym, że akurat padło na nich. Jednak nawet jakby wygrali i awansowali, to i tak skończyliby swój udział w ćwierćfinale.Turcja (3 miejsce)
Jako jedni z nielicznych mogą być zadowoleni i dumni ze swojej postawy w finałach. Losowani z czwartego koszyka (jak Rosja), mający nie wyjść z grupy, ostatecznie odpadli w półfinałach. Pozostawili po sobie wspomnienie wspaniałych meczów, bramek w końcówkach, walki i żywiołowości. Można powiedzieć, że przechodzili kolejne szczeble dzięki szczęściu, ale przecież szczęście sprzyja lepszym, bo oni wiedzą, jak mu pomóc.Włochy (6 miejsce)
Udało się wyjść z grupy, chociaż gdy do piłki ustawionej na 11 metrze podchodził Adrian Mutu w 81 minucie drugiego spotkania w fazie grupowej wydawało się, że Italia właśnie kończy swój udział w finałach. Gianluigi Buffon broniąc tego karnego natchnął swoich kolegów do pokonania Francji i stawiania oporu przez 120 minut z Hiszpanami, ale w tych drugich karnych niewiele już mógł zrobić. Po zwycięstwie dwa lata temu każde miejsce oprócz pierwszego jest rozczarowaniem, ale tak właściwie ćwierćfinał to wszystko, co można było zwojować przy takiej turniejowej drabince i w takiej formie.Najlepszy strzelec: David Villa Hiszpania - cztery bramki
Jakby to ująć, z jednej strony nikt nie strzelił takiej samej, lub większej liczby bramek. Z drugiej, to trochę zawstydzające, że wszystkie bramki zostały zdobyte w dwóch pierwszych meczach, kiedy turniej był jeszcze w wieku szkolnym i większość ekip mogła marzyć o wywalczeniu tytułu. Statystycznie jedna bramka na każde 86.25 minuty to dobry wynik, chociaż to kolejne potwierdzenie tezy, że statystyki są jak bikini.
Najwięcej asyst: Cesc Fàbregas Hiszpania i Hamit Altıntop Turcja - trzy asysty
Hiszpan był efektywniejszy, asystował średnio co 117.3 minuty. Turek co 162.3 minuty. Nie mogę oprzeć się jednak wrażeniu, że asysty Altintopa były ważniejsze. Druga klasyfikacja indywidualna, znów Hiszpan na czele, nic dziwnego, że wygrali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz